Soloboy nie mógł otrząsnąć się z intensywnego pożądania, płynącego przez jego żyły.Nienasycone pragnienie, by poczuć ekstazę samozadowolenia, było zbyt wielkim wyzwaniem do zignorowania.Światło księżyca oświetlające jego pokój służyło jako idealne tło dla jego nocnej eskapady.Zaczął się pieścić, każde uderzenie wysyłało fale rozkoszy, przechodzące przez jego ciało.Jego dłonie poruszały się z rytmiczną gracją, wprawnie nawigując po konturach jego ciała.Doznanie narastające z każdym uderzeniem, jego oddechy stawały się coraz cięższe i bardziej pracowite.Zatracił się w gardłach rozkoszy każdy centymetr skupienia na zadaniu pod ręką.Jego palce pracowały swoją magią, umiejętnie zbliżając go do krawędzi.Pokół wypełniała symfonia jego jęków i szumyku jego ruchów.Szczyt był nieunikniony, a szczytowanie było nieuniknione, gdy zapadła noc, zaspokoiła go tylko fala rozkoszy.Wie zabrany był już oddech, ale trafił.